• Strona główna
  • Atlas ryb
  • Porady
  • Wyprawy
  • Zakupy
  • Wokół ryb
Wędkarskie Podlasie

czwartek, 28 czerwca 2018

Sygnalizator brań z Biedronki

 czerwca 28, 2018     Biedronka, opis, zakupy   

Kilkanaście dni temu sieć sklepów Biedronka wprowadziła do swojej oferty artykuły wędkarskie. Z tego co wiem, nawet dziś (28.06.2018) można jeszcze spotkać przedmioty z tej promocji. Mnie skusił sygnalizator brań, ponieważ posiadany przeze mnie egzemplarz się zepsuł. Cena przystępna bo tylko 29.99zł.
W opakowaniu oprócz samego sygnalizatora była jeszcze instrukcja. Standardowo brak baterii ale jeszcze nie spotkałem się żeby w tego typu produktach była ona dołączana. Oczywiście pasuje tu typ R9. Urządzenie ma typowy czarny kolor. Co ciekawe plastik jest przyjemny w dotyku, nie jest taki twardy i surowy jak zwykle.

Główna część sygnalizatora
Z przodu znajdują się 3 przyciski, jak na powyższym zdjęciu. Przycisk S odpowiada za czułość (sensitivity), V - głośność (volume), T - ton (tone). Obok przycisków są 3 diody oraz głośniczek. Dioda niebieska mówi nam, czy urządzenie jest włączone, czerwona się świeci w momencie brania, żółta natomiast podczas brania i chwilę po nim. Od spodu mamy włącznik oraz wejście do podłączenia swingera.
 
Wyłączony
Włączony

Sygnalizator miałem ze sobą na łowisku póki co tylko raz. Sprawdził się bardzo dobrze! Dzięki niemu udało mi się złapać kilka ryb. Ustawienie czułości bardzo pomocne. Udało mi się na tyle wypoziomować ten parametr, że wiatr nie powodował sygnału ale brania już jak najbardziej uruchamiały mały głośniczek. Regulacja głośności też przydatna. Ustawiłem tak żeby wyraźnie słyszeć ze swojego miejsca ale tak żeby nie przeszkadzać sąsiadom. Jeżeli chodzi o tony to wiadomo, że nie mamy wyboru pomiędzy fortepianem a gitarą. Wszystkie propozycje to piskliwy dźwięk ale można wybrać taki który drażni jak najmniej.
Z zakupu jestem zadowolony. Jeżeli Biedronka postanowi wyprzedawać sprzęt wędkarski to chyba zakupię drugą sztukę na zapas. Przyda się jeżeli pierwszy sygnalizator się zniszczy lub zepsuje albo jak dorobią się drugiej gruntówki

Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

piątek, 22 czerwca 2018

Czarna Białostocka 17.06.2018

 czerwca 22, 2018   

Dawno nie byłem w Czarnej Białostockiej a jeszcze dłużej nie byłem tam na rybach. Ostatni raz z 10 lat temu. Gdy padła propozycja wyprawy na to łowisko zbyt długo się nie zastanawiałem.
Na miejscu zjawiliśmy się w czwórkę około 4:30. Co ciekawe na łowisku było już sporo wędkarzy, część z nich miała namioty więc byli po nocnej zasiadce. Odpowiednią ilość miejsca na brzegu znaleźliśmy przy północno-wschodniej części zalewu. Na poniższej grafice oznaczyłem gwiazdkami nasze stanowiska. Czerwony kolor oznaczą moją pozycję, zielony moich towarzyszy.

Poglądowa mapka

Każdy z nas próbował sił na spławik, tak jak i na feedera. Na początku postawiłem tradycyjnie na białe robaki, znajomi różnie - pellet, kukurydza, czerwone robaki. Po zarzuceniu spławika okazało się, że zbiornik jest bardzo płytki. Metrowy grunt w wielu miejscach okazywał się być za długi. Ciepła i płytka woda nie wróżyła zbyt dobrze...
Pierwsze branie miałem na feederze. Złapaną rybą okazał się mały leszcz. Wydaje mi się, że niewiele mu zabrakło do 30cm. Później, po obfitszym nęceniu pojawiły się małe płotki. Rekordzistka miała około 4cm długości. Reszta ciut większa ale i tak nie przekraczały 10cm. Udało również złapać się jeszcze dwa okonie, oba poniżej 10cm. Co śmieszniejsze, oprócz miniokoni przynętę atakowały również stynki. Tutaj również dwie sztuki 'udało' mi się wyciągnąć.

Pierwszy leszcz
 W międzyczasie u moich towarzyszy nie było wcale lepiej. Kilka małych płotek, kilka leszczy wielkości zbliżonej do mojego. Tego dnia w czwórkę próbowaliśmy wszelkiej maści przynęt: biały robak, czerwony robak, kukurydza, pellet, kulki proteinowe, ziarna konopi itd. Niestety woda nie była dla nas łaskawa tego dnia. Pod koniec wyprawy udało mi się złowić jeszcze dwa leszcze, trochę większe niż ten pierwszy. Największy jest widoczny na zdjęciu poniżej.

Największy okaz tego dnia
Z łowiska zebraliśmy się około 15. Niestety po wyprawie pozostał pewien niesmak. Gdy słońce zaczęło mocniej przypiekać, na zalewie pojawili się pierwsi plażowicze. Szybko im się znudziło leżenie na piasku i moczenie się w wodzie więc w ruch poszły różne atrakcje wodne. Głównie kajaki i rowery wodne. Nie wiem czy to ignorancja plażowiczów czy zwykłe chamstwo ale w ustalaniu tras swoich pojazdów nie brali pod uwagę wędkarzy. Momentami obawiałem się o swój feederowy zestaw bo naprawdę blisko brzegu pływały obecne tego dnia rowery wodne. Zrozumiałem wtedy dlaczego tak dużo osób łapie tam w nocy - wtedy nie ma tam wakacjuszy.

Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

czwartek, 7 czerwca 2018

Stawy Marczukowskie - 30.05.2018

 czerwca 07, 2018     białystok, karaś, marczuk, wyprawy   

W pracy dostałem telefon od kolegi, pytał czy mam jakiś pomysł jak spędzić wieczór bo strasznie się nudzi. Pomyślałem, że można by wyskoczyć na szybkie rybki ale niestety kolega karty wędkarskie nie ma bo wędkarzem nie jest. Na ratunek przyszły stawy na ulicy Marczukowskiej w Białymstoku gdzie łowić można bez zezwolenia.
Z opowieści i wcześniejszych spacerów po okolicy wiedziałem, że na łowisku jest ryba. Po remoncie całego terenu zapuszczono tam karasie i na szczęście do tej pory nikt ich jeszcze nie odłowił. Przechadzając się po miejscowych pomostach bez problemu można dopatrzyć się stad małych rybek.
Około 18 zawitaliśmy na miejsce. Był lekki problem z parkowaniem ale kolega poradził sobie bardzo sprawnie. Na łowisku zastaliśmy starszego pana który łowił na spławik. Na standardowe pytanie 'czy bierze?' odpowiedział, że jedynie małe karasie.
Zarzuciłem dwie wędki spławikowe, jedną sobie, drugą koledze. Na haczyk założyłem po białym robaku. Przygotowałem nawet trochę zanęty żeby brania pojawiły się szybciej. Tak jak myślałem, brania pojawiły się bardzo szybkie. Na początku spławik tonął bardzo nieśmiało, później ryby coraz mocniej ciągały za przynętę. Przez początkowe momenty mieliśmy problemy z zacięciem pierwszej ryby. Przypuszczam, że problemem był wielkość haczyka która była za duża względem pływających na Marczuku ryb.

Ryba na miarę możliwości łowiska

Po kilku nieudanych próbach w końcu nastał moment wyciągnięcia pierwszej ryby z wody. Udało się to mojemu koledze. Złapaną rybą oczywiście okazał się karaś i oczywiście jego wielkość oscylowała w okolicach 7-8cm. Brania nie ustawały i tylko kwestią czasu był kolejny 'sukces'. 
Udało mi się jeszcze złapać 2 karasie. Powyższe zdjęcie pokazuje pierwszego z nich. W obu przypadkach były to niewielkie sztuki. Po 20 gdy zaczęło robić się ciemno udaliśmy się w drogę powrotną do domów. Tą miniwyprawę można uznać za udaną. Miło spędziliśmy czas i 'coś' złowiliśmy.
Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+
Nowsze posty Starsze posty

Szukaj

Najnowsze posty

Tagi

wyprawy (8) zakupy (8) aliexpress (6) atlas ryb (6) koplany (4) opis (4) spinning (4) szczupak (4) karaś (3) karp (3) leszcz (3) okoń (3) płoć (3) wokół ryb (3) łowiska (3) Lesanka (2) Repczyce (2) amur (2) porady (2) savage gear (2) Biedronka (1) Jasionówka (1) białystok (1) cannibal (1) kosa (1) krąp (1) marczuk (1) meredith (1) park dojlidy (1) recenzja (1) rybki z nadawki (1) rzeka (1) wobler (1) Żółtki (1)

Blog Archive

  • cze 2023 (1)
  • maj 2020 (1)
  • lis 2019 (1)
  • lip 2019 (1)
  • kwi 2019 (2)
  • mar 2019 (1)
  • lut 2019 (3)
  • sty 2019 (5)
  • lis 2018 (4)
  • sie 2018 (1)
  • lip 2018 (1)
  • cze 2018 (3)
  • maj 2018 (3)
  • kwi 2018 (2)
  • mar 2018 (3)

Zgłoś nadużycie

Copyright © Wędkarskie Podlasie | Powered by Blogger