Podczas kolejnej wizyty u teściów postanowiłem pobliski zalew - Repczyce. Wyprawy krótka i późna, ale jak na pierwszy raz całkiem udana.
Łowisko znajduje się w gminie Kleszczele. Pomimo, że jest to głębokie Podlasie, podlaskie zezwolenie PZW nie wystarcza na legalny połów na tych wodach. Należy dokupić mazowieckie zezwolenie na Nurzec. Koszt niewielki bo 20zł ale tak czy siak niesmak pozostaje.
O 10:30 byłem a łowisku. Zająłem miejsce na zachodnim brzegu. Łagodne zejście do wody, trochę trzcin, do innych wędkarzy na tyle daleko, że byśmy sobie nie przeszkadzali - bardzo dobre warunki.
Orientacyjna mapka |
Wiedziałem, że nie mam zbyt dużo czas więc nie chciałem eksperymentować z przynętami. I na gruntówce, i na spławiku, postawiłem na białego robaka. Na mapce powyżej oznaczyłem swoja pozycję, kolorem zielonym kierunek rzutu gruntówki, żółtym spławika. Zestaw z koszyczkiem starałem się rzucać jak najbliżej trzcin.
Brania na spławik zaczęły się praktycznie od razu. Brały malutkie płoteczki, takie po kilka centymetrów. Gdy zacząłem nęcić ataki na haczyk były tak często, że nawet nie miałem okazji usiąść. Pogoda dopisywała bo słońce chowało się za chmurami. Kilka razy zdarzyło się, że wychyliło się spoza nich i wtedy brania były zdecydowanie rzadsze. Do końca mojej wizyty na tym zalewie, na spławik złapałem około 20 płotek.
Co ciekawe na gruntówkę również brały miniaturowe płocie. Czasem był to tak małe okazy, że same się zacinały na haczyk a pomimo tego sygnalizator z Biedronki nie wydawał dźwięków. Wolałem tak ustawić czułość żeby małe rybki nie powodowały uruchomienia się sygnału tego urządzenia.
Około 11:30 sygnalizator pięknie zagrał i udało mi się zaciąć ładną rybę. Bo niezbyt wymagającym holu na brzeg wyciągnąłem leszcza. Ryba bardzo głęboko połknęła haczyk i niestety wyciągnięcie go zajęło mi za długą chwilę. Nie chciałem dłużej męczyć ryby i nie zdążyłem ani jej zważyć ani zmierzyć. Na zdjęciu poniżej możecie sami ocenić jego wielkość.
Warto było tam jechać |
Pan leszcz był jedyną rybą wartą odnotowania. Do końca mojej wyprawy łapałem tylko małe płotki. O 13:30 już cały sprzęt miałem złożony i wróciłem do teściów. Bilans dnia to około 25 płotek i jeden zgrabny leszcz. Udało mi się nagrać kilka ujęć i ich zlepek można obejrzeć poniżej.