Jestem na tym świecie już ponad 30 lat i nie pamiętam jesieni z tak dobrą pogodą. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać i nie wyruszyć nad wodę.
W sobotę zabrałem tatę i wujka ze spinningami do Koplan. Baaardzo długo próbowałem ich namówić do powrotu na to łowisko i się w końcu udało. Na gliniankach zawitaliśmy około południa. Jak zwykle wybrałem drugi staw. Początkowo zacząłem swoje próby od Cannibali od Savage Gear i Meredith (porównanie przynęt tu LINK). Zero brań niestety. Potem testowałem inne gumy, woblery i tradycyjny Algi i Gnomy. Nic nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Również tato nie miał szczęścia tego dnia. Jedynie wujek upolował 3 wymiarowe szczupaki. Cała trójka na brudnobiałą gume około 8cm.
W sobotę zabrałem tatę i wujka ze spinningami do Koplan. Baaardzo długo próbowałem ich namówić do powrotu na to łowisko i się w końcu udało. Na gliniankach zawitaliśmy około południa. Jak zwykle wybrałem drugi staw. Początkowo zacząłem swoje próby od Cannibali od Savage Gear i Meredith (porównanie przynęt tu LINK). Zero brań niestety. Potem testowałem inne gumy, woblery i tradycyjny Algi i Gnomy. Nic nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Również tato nie miał szczęścia tego dnia. Jedynie wujek upolował 3 wymiarowe szczupaki. Cała trójka na brudnobiałą gume około 8cm.
Jedna z wujka zdobyczy |
I kolejna |
Niedziela to Żółtki. Na szczęście dzień wcześniej uświadomiłem wujka, że w nocy zmieniamy czas i będę u niego o 5 według nowego czasu. Mało brakowało a byśmy się minęli o godzinę! Tak więc po cofnięciu zegarków, byliśmy pod mostem około 5:30. Był to ostatni weekend kiedy dozwolone było wędkowanie w tym miejscu. Dlatego dobrze, że byliśmy pierwsi i mogliśmy wybrać najdogodniejsze naszym zdaniem miejsce. Zajęliśmy brzeg od strony Białegostoku, tuż przy moście. Tato z wujkiem próbowali swoich sił ze spławikami ja dodatkowo zarzuciłem gruntówkę.
Z chwili na chwilę było coraz tłoczniej |
Po może godzinie-dwóch pod mostem zaparkowanych było już około 10 aut. Z tego co widziałem wędkarze zasadzali się tak jak my ale również chodzili ze spinningami. Słaby to był poranek dla nas wszystkich... Kilka małych płotek, kilka uklejek. Niewiele jak na tak ładną pogodę. Częstotliwości brań na pewno nie pomogły drapieżniki przez które od samego rana kotłowała się woda.
W międzyczasie przyjechał brat ze spinningiem. Jemu też nie udało się nic złapać. Gdy ilość zaparkowanych aut i zarazem ilość wędkarzy zaczęła drastycznie maleć trzeba było podjąć męską decyzję - jedziemy do Koplan!
Raz, dwa byliśmy na nowej obwodnicy Księżyna i zmierzaliśmy ku Koplanom. Na miejscu zostaliśmy puste łowisko, nie było widać wędkarzy. Nie wróżyło to niczego dobrego. Rozstawiliśmy się na moim ulubionym brzegu, czyli tak jak w poprzednich wyprawach opisanych TU i TU. Tak jak w Żółtkach ja rozstawiłem dwie wędki, tato i wujek po jednej. Brania zaczęły się dość szybko. Niestety nie były to żadne okazy, trafiały się małe płotki i okonie. Próbowaliśmy różnych przynęt ale efekt pozostawał ten sam, czyli marny. Brat natomiast obszedł cały staw wokoło i wyciągnął 4 szczupaki, wszystkie okołowymiarowe.
Na Koplanach bez zmian |
Pomimo pięknej pogody, ryby nie dopisały tym razem. Do Żółtek może uda się wrócić wiosną. Trochę to będzie kolidować z powiększeniem rodziny, ale mam nadzieję, że zdołam to zrobić. A do Koplan wrócę na pewno. Może nawet zimą. Pomimo, że to łowisko nie rozpieszcza to lubię je odwiedzać. Chyba bardziej z sentymentu niż z wędkarskich korzyści.