W poniedziałek po pracy wybraliśmy się z kolegą na szybki wypad na Nadawki. Ostatnia moja wizyta tam nie była zbyt owocna ale nie można przekreślać miejscówki po jednej nieudanej wyprawie. I z tą myślą uderzyliśmy na podbiałostockie łowisko "Rybki z Nadawki".
Od razu po pracy zajechaliśmy do Biedronki po prowiant i około 16:30 byliśmy nad wodą. Zajęliśmy brzeg północny, mając za plecami drogę. Rozstawienie zestawów, wyrobienie zanęty i można łapać. Ja zarzuciłem spławik z kukurydzą i gruntówkę z owocowym pelletem (nie pamiętam dokładnie jaki to był). Koszyk z zanętą wylądował dość blisko linii brzegowej, rzucałem w kierunku brzegu po swojej lewej, nieopodal starych pomostów. Natomiast spławik bardzo blisko nas - liczyłem na aktywność amurów. Kolega łapał tylko na jedną wędkę - gruntówkę. Rzucał jak najbliżej ostatniego ostałego pomostu. To jego ulubione miejsce, tam wcześniej żerowały amury i co wyprawę udawało mi się choć jednego wyciągnąć.
Zaraz po zarzuceniu naszych zestawów, wędkarz na pomoście zaciął i zaczął holować jakąś rybę. Okazał się nią być mały karp. Pomyśleliśmy, że to dobry znak i uda nam się efektywnie powędkować na Nadawkach przez kilka najbliższych godzin. Jak bardzo się myliliśmy... Ryby co chwilę wyskakiwały z wody ale żadna nie była choćby w najmniejszym stopniu zainteresowana naszymi zestawami. W wodzie przy krzakach pomiędzy mną a kolegą stało stado azjatyckich karasi. Było ich tam 10-15 sztuk. Rzucaliśmy im przynęty i zanętę i nawet nie machnęły płetwą.
Po kilku frustrujących chwilach bez jakiekolwiek brania zaczęliśmy kombinować z przynętami. W ruch poszły pellety sporej ilości aromatów: halibut, kryl, fermentowana kukurydza, ananas, truskawka itd itd. Nic nam to nie dało. Chodziłem nawet ze spławikówką żeby obrzucać nowe rejony ale wszędzie była cisza. W końcu po 16 przeniosłem się za kilka metrów w prawo i to pomogło.
Halibutowy pellet 8mm poskutkował silnym szarpnięciem wędki. Zaciąłem od razu bo na łowisku w Nadawkach nie ma sensu dawać rybom czasu na lepsze połknięcie przynęty. Ryba dzielnie walczyła, szarpała się jakby to był kilkukilogramowy karp. Co chwila sztuka podchodziła pod powierzchnię mącąc ją ogonem. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie jest to żaden okaz a raczej mały karpik. Po holu zakończonym sukcesem i podebraniu okazało się, że to chyba tegoroczne zarybienie. Karp miał około 35cm długości, wagi nawet nie wyciągaliśmy z torby.
Chwilę po tym jak wypuściliśmy karpia u kolegi na wędce też pojawiła się ryba. Chwila holu i niestety urwała się żyłka. Było to coś zdecydowanie większego niż mój połów, stawiamy na amura. Po tym owocnym kwadransie zdawało się nam, że w końcu coś się ruszy. Myśleliśmy, że Rybki z Nadawki w końcu zaprezentują nam rybki.
I tutaj kolejny zawód tego dnia. Nie było więcej brań, nie było karpi czy amurów, nie było nawet kolorowych karasi. Był za to dzwonek przed 20 mówiący, że czas się zbierać. Z tego co zaobserwowaliśmy przez te kilka godzin wynika, że coraz mniej się łapie na Nadawkach. Nie widać żeby ktoś ciągał większe ryby, większość wędkarzy ma raczej smutne miny. Ja na razie odpuszczam sobie to łowisko. Może w przyszłym roku się tam coś zmieni
Halibutowy pellet 8mm poskutkował silnym szarpnięciem wędki. Zaciąłem od razu bo na łowisku w Nadawkach nie ma sensu dawać rybom czasu na lepsze połknięcie przynęty. Ryba dzielnie walczyła, szarpała się jakby to był kilkukilogramowy karp. Co chwila sztuka podchodziła pod powierzchnię mącąc ją ogonem. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie jest to żaden okaz a raczej mały karpik. Po holu zakończonym sukcesem i podebraniu okazało się, że to chyba tegoroczne zarybienie. Karp miał około 35cm długości, wagi nawet nie wyciągaliśmy z torby.
Liczyliśmy na więcej |
Chwilę po tym jak wypuściliśmy karpia u kolegi na wędce też pojawiła się ryba. Chwila holu i niestety urwała się żyłka. Było to coś zdecydowanie większego niż mój połów, stawiamy na amura. Po tym owocnym kwadransie zdawało się nam, że w końcu coś się ruszy. Myśleliśmy, że Rybki z Nadawki w końcu zaprezentują nam rybki.
I tutaj kolejny zawód tego dnia. Nie było więcej brań, nie było karpi czy amurów, nie było nawet kolorowych karasi. Był za to dzwonek przed 20 mówiący, że czas się zbierać. Z tego co zaobserwowaliśmy przez te kilka godzin wynika, że coraz mniej się łapie na Nadawkach. Nie widać żeby ktoś ciągał większe ryby, większość wędkarzy ma raczej smutne miny. Ja na razie odpuszczam sobie to łowisko. Może w przyszłym roku się tam coś zmieni