Początek roku nastał a ja nie zdążyłem jeszcze wykupić pozwolenia na 2019 więc pomyślałem, że zaproponuję Wam temat nie za mocno wędkarski. Chciałbym przedstawić swój punkt widzenia odnośnie osób które możemy spotkać na łowiskach. Na myśl przyszło mi kilka typów takich osobników i postaram się napisać o nich kilka słów opisu.
Maruda
Nieszczęście
ma ten który będzie miał stanowisko obok marudy. A to za duży wiatr, a
to zaczepy, a to brak brań. Przyjdzie taki i będzie głośno wylewał swoje
niezadowolenie. Pomimo tego, że wszystko mu nie pasuje, nie zmieni
stanowiska czy łowiska tylko będzie dalej usilnie próbował coś złapać.
Spóźnialski
Często spotykana osoba w przełomowych momentach jak przeddzień zakazu połowu albo dzień po końcu zakazu, czyli wtedy gdy łowiska odwiedza najwięcej wędkarzy. Wiadomo, że wtedy nad wodę trzeba przyjechać jak najwcześniej. Gdy pod koniec października byliśmy w Żółtkach, był to ostatni weekend roku gdy można było łowić pod mostem. Wiadomo, że takich dniach wędkarzy będzie masa więc przyjechaliśmy jeszcze przed wschodem. Zaraz po nas pojawili się inni wędkarze. Oczywiście później nie brakowało spóźnialskich. Około 10-11 przychodzili ludzie i się dziwili, że nie mają miejsca. Zawsze taki przyjdzie, głośno pomarudzi i zajmie jakieś miejsce w krzakach gdzie ledwo jest jak zarzucić zestaw a o rozłożeniu krzesełka można zapomnieć. Przeważnie ten typ wędkarzy nie wytrzymuje zbyt długo i szybko znikają znad wody.
Żebrak
Tych ludzi najczęściej spotkać można na łowiskach bliskich miastu. Jako wędkarz z Białegostoku widywałem takich ludzi na stawach w Dojlidach, na Marczukowskiej czy przy stawach w Księżynie. Czyli w takich miejscach do których można dojechać autobusem albo przyjść na piechotę. Żebrak zawsze czegoś potrzebuje. A to chce 'pożyczyć' haczyk, a to poczęstować się robakiem. Najgorzej, że takie sytuacje nie są sporadyczne. Tacy wędkarze notorycznie przychodzą wędkować bez przygotowania licząc jedynie na łaskę innych ludzi na łowisku.
Egoista
Się zastanawiałem czy dać nazwę egoista czy władca. Człowiek taki gdy pojawia się nad wodą czuje się władcą wody, prawie jak Aquaman. Schemat działania takiej osoby jest bardzo prosty - przyjść na wodę i zarzucić zestaw tam gdzie mi się podoba. Nie ważne czy czyjś zestaw już tam jest, czy ktoś stoi obok. A jak się zaczepi o jego zestaw to wiadomo, że wina leży po naszej stronie
Gawędziarz
Tutaj nie zawsze musi być wędkarz. Może to być osoba z psem na spacerze albo ktoś komu się zwyczajnie nudzi. Najczęściej są to osoby starsze lub takie które nie mają nic do roboty. Przyjdzie taki, sam zagada i będzie stał i opowiadał. Gawędziarz nie zawsze jest negatywny. Często miło pogadać, wymienić informacje na temat wędkowania albo łowiska. Nie raz można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Niestety też nie raz chce się tylko żeby taka osobie sobie już poszła i zostawiła nas w spokoju.
Obserwator
Prawie jak gawędziarz, z tą różnicą, że nie gada. Przeważnie zada pytanie czy coś bierze i na tym wkład w konwersację się kończy. Potem taka osoba stoi z tyłu i obserwuje. Przy tym pali papierosy albo popija piwo. Najgorsza w tej sytuacji jest ta cisza między ludźmi, wręcz jest ona przerażająca. Taki moment trwa i trwa aż w pewnej chwili się obrócisz i widzisz, że obserwator po cichu zniknął.
Społeczniak
Osoba która chwali się znajomością przepisów i stara się je ślepo egzekwować może być jak wrzód na dupie. W listopadzie byłem z tatą i wujkiem w Wasilkowie. Mieliśmy łącznie zarzucone 4 wędki, w tym dwie moje. Tato i wujek siedzieli obok siebie więc gdy któryś z nich odchodził drugi zajmował się jego wędką. Tak się działo gdy wujek brał spinning i szedł z nim trochę porzucać. Wtedy też uruchamiał się z naprzeciwka facet który darł mordę, że 3 wędki i łączenie sposobów połowu to nie bardzo. Był nawet moment, że ja się zwinąłem całkowicie, więc były 2 spławiki + 1 spinning na 3 osoby. Oczywiście społeczniak musiał głośno wyrazić swój sprzeciw. Nie szanują takich osób.
Człowiek
To chyba najbardziej adekwatna nazwa. Normalny człowiek-wędkarz to dla mnie taka osoba która przyjdzie na łowisko, przywita się, zapyta jak i na co biorą ryby. Jeżeli jest mało miejsca to zapyta czy może obok się rozłożyć. Upewni się, że nikomu nie będzie wadzić rzucając swój zestaw. Po skończonym łowieniu posprząta po sobie i się miło pożegna. Nieraz spotykałem takich ludzi i zawsze milej się robi na łowisku gdy jest okazja z kimś takim porozmawiać. Dlatego sobie i Wam życzę abyśmy w 2019 roku jak najczęściej byli ludźmi na naszych wędkarskich wyprawach :)