• Strona główna
  • Atlas ryb
  • Porady
  • Wyprawy
  • Zakupy
  • Wokół ryb
Wędkarskie Podlasie

poniedziałek, 28 maja 2018

Koplany 26.05.2018

 maja 28, 2018     koplany, leszcz, wyprawy   

Dzień Matki przyniósł kolejną wizytę na moich ulubionych gliniankach. Opis tej wyprawy będzie mało interesujący i nudny, tak jak sama wyprawa...
Tym razem na łowisku zebraliśmy się we czwórkę - ja i trzech kolegów, braci. Dwóch z nich spędziło na Koplanach noc, my dojechaliśmy około 5 nad ranem. W Białymstoku przez noc padał deszcz, niestety na łowisku pierwsze krople pojawił się nad ranem. Na nieszczęście po przyjeździe glinianki powitały nas silnymi opadami, na szczęście tylko chwilowymi. Około 5:30 przestało padać i zaczęliśmy się rozkładać ze sprzętem.
Ja standardowo, dwie wędki spławikowe. Koledzy głównie feedery. Jak zwykle łapaliśmy z północnego brzegu drugiego stawu. Jeden z braci stanął po przeciwnej stronie glinianki i tam próbował swoich sił, na spławik i na feedera. 
Na poniższej mapce oznaczyłem rozstawienie naszych stanowisk i zestawów. Zielona gwiazdka to ja, pomarańczowe to koledzy. Liniami czerwonymi oznaczyłem feedery, a niebieskimi spławiki. Żółte kropki to miejsca na brzegu z których próbowałem swoich sił rzucając spinningiem.


W nocy podobne brania były marne. Kilka krąpi udało się złapać i jednego leszczyka. Doświadczenie nauczyło mnie, że noc nie służy łapaniu ryb i tak też było w tym wypadku. Z rana ryby równie niechętnie chciały się skusić na oferowane przez nas smakołyki. Około 8 zaczęły się brania. Szybko zaczęły i równie szybko skończyły. Udało się nam złapać 2 małe płotki idealne na żywca i 2 leszczyki. Przez kolejne kilka godzin woda było zbyt spokojna. Jak nigdy nie było widać jakichkolwiek ruchów ryb a tym bardziej nie uświadczyliśmy brań. Kolejna 'fala' brań zaczęła się około 12 i skończyła o 12:30. W tym czasie złapaliśmy jeszcze 3 leszcze po około 30 centymetrów długości. Po tych 30 minutach szczęścia brań już nie mieliśmy. W międzyczasie zwinąłem jeden spławik i próbowałem na feedera ale niczego to nie zmieniło. Próbowaliśmy łapać na wszystko co w tym czasie było możliwe: białe robaki, czerwone, pinka, pellet, pellet z Chin, kukurydza i na kulki o wielu, różnych smakach i zapachach. Nic tego dnia nie było skuteczne. Również żadna z przynęt spinningowych nie okazała się skuteczna.


Ogólnie nie był to dobry dzień na wędkowanie. Każdy wędkarz który nas mijał mówił, że słabo mu tego dnia poszło. Powyżej jedyne zdjęcie ryb, tuż przed wypuszczeniem ich do wody. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś z nimi spotkam, jak podrosną.



Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

piątek, 25 maja 2018

Oko w oko - Meredith vs. Savage Gear

 maja 25, 2018     aliexpress, cannibal, meredith, savage gear, spinning, szczupak, zakupy   

Na AliExpress można znaleźć tańszy odpowiednik znanej i chwalonej przynęty, czyli Savage Gear Cannibal. Sprzedaje je sklep Meredith. Tak się składa, że posiadam obie przynęty więc dlaczego by nie zrobić porównania?

Savage Gear vs. Meredith
 
Obie przynęty są podobnej wielkości. Długość to około 8cm. W przypadku towaru od przyjaciół z Chin mamy do czynienia z szerszą rybką. Ogonek również jest większy, dłuższy i szerszy.

Rozmiarowo obie firmy są ze sobą zgodne

SG Cannibal ma dużo żywsze kolory. Widać to wyraźnie na poniższym zdjęciu. W obu przynętach brzuch jest czerwony. Przynęta od Savage Gear jest prawie cała zielona a ta od Meredith zielony ma tylko grzbiet. Reszta drugiej przynęty jest wypełniona kolorem zielono-żółtym. Ogonek oryginału jest żółty.
Pomimo tego, że żadna z tych przynęt nawet nie dotknęła wody, chiński odpowiednik już zaczyna tracić kolor. Można więc rzec, że farba w tym przypadku jest mało trwała.
Rybka od Savage Gear ma oko w postaci kropki farby, u konkurencji jest to wklejona lub wtopiona w gumę imitacja ze srebrną obwódką. Tutaj plus dostaje Meredith

Na górze Savage Gear, na dole Meredith
Guma z Chin wydaje się być trochę bardziej miękka. W bardzo prostym teście elastyczności wyginana się zdecydowanie mocniej. Nie wiem od czego to zależy, ale zbiera ona dużo więcej brudu co można zobaczyć na zdjęciu niżej, na powierzchni ogonka.
Wagowo obie przynęty prezentują się tak samo - 5 gramów. Cenowo jest różnica. Za Savage Gear Cannibal zapłaciłem w miejscowym sklepie równe 3zł. Dla Meredith za 10 sztuk zapłaciłem 15.51zł, czyli dwa razy taniej.

Test elastyczności

Mam nadzieję, że różnicę w pracy uda mi się sprawdzić w najbliższych dniach. Liczę też na to, że skuteczność przynęt również uda mi się sprawdzić i będę mógł stwierdzić która z przynęt jest bardziej łowna. To chyba jest najważniejsze przy testach tego typu.

Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

sobota, 12 maja 2018

Park w Dojlidach 06.05.2018

 maja 12, 2018     park dojlidy, wyprawy   

Jak za starych dobrych czasów wybraliśmy się rodzinnie na ryby. Skład w miarę standardowy - ja, brat, tato i wujek. Wypad dość spontaniczny, wszystko ustalone dzień wcześniej wieczorem, nawet nie zdążyłem kupić robaków.
Na łowisko zajechaliśmy tuż przed 5. Idąc od strony kościoła, rozstawiliśmy się pomiędzy pierwszym a drugim stawem. Każdy się szybko rozłożył, przygotował zanętę i zarzucił zestawy. Zapomniałem już jak się łapie z moim towarzyszami... 5 spławików pływało na szerokości 3-4 metrów. Na szczęście każdy jest na tyle doświadczony, że plątania pomiędzy wędkami nie było za wiele.
Brania zaczęły się u wujka chwilę po 5. Wujek od razu wrzucił sporą ilość zanęty do wody i pewnie to sprowokowało drobnicę do aktywności. Ja wrzuciłem niewielka ilość swojej specjalnej zanęty w małej odległości od spławika. Specjalnej ponieważ dodałem tam wcześniej przygotowany dodatek piekarniczy czyli zmielone/starkowane wszelkie wyroby z pieczywa (oprócz chleba) które uschły u mnie w domu. Zaraz po zanęceniu i u mnie pojawiły się brania a około 5:20 wyciągnąłem pierwszą płotkę. Ryba nieduża ale jest. Inni też nie musieli długo czekać na swoje pierwsze tego dnia ryby i zaczęliśmy hurtowo łapać płocie.
Wielkość ryb wahała się od 10 do 30cm. Co interesujące najbardziej chcieliśmy złapać 'okaz' jak najmniejszy żeby móc spróbować na żywca. Na szczęście po łowisku i takie ryby pływają więc zbyt długo nie musieliśmy czekać na kilka centymetrów szczęścia. Chwilę po wyciągnięciu malutkiej płotki z wody tato zarzucił zestaw żywcowy.
Ja w tym czasie przeniosłem się na staw który miałem za plecami. Tam próbowałem swoich sił na spinning. W końcu mogłem przetestować przynęty zakupione zimą na AliExpress. Wcześniej opisywany przeze mnie łamaniec pracuje bardzo dobrze w wodzie. Niestety aby uzyskać pożądaną pracę przynęty trzeba ją stosunkowo szybko zwijać. Pomimo tej wspaniałej pracy nie udało mi się skłonić szczupaka do brania. Po testach innych przynęt założyłem starą poczciwą Algę '0' i nią uderzył drapieżnik ale niestety nie udało mi się go zaciąć. Chwilę później wróciłem na dawne stanowisko i kontynuowałem łapanie płotek.
W międzyczasie doszło do zmiany żywca i tym razem wujek przy jego użyciu zajął się polowaniem na szczupaka. Ku mojemu zaskoczeniu 'król wód' skusił się na małą płoteczkę. Bez paniki czekaliśmy aż ryba dobrze chwyci przynętę i dopiero wtedy wujek zaczął hol. Niestety - okazało się, że szczupak nie zdążył dogryźć się do haczyka a jedynie trzymał zębami płotkę. Tuż przy brzegu ją puścił i tym razem on był zwycięzcą. Już do końca dnia nie uświadczyliśmy brań na żywcówkę.
Jakoś po 12 znów spróbowałem złapać coś na spinning. Tym razem nie eksperymentowałem z nowymi przynętami tylko zdecydowałem się na 'weteranów'. Silne uderzenie miałem na Gnoma '0' i udało mi się zaciąć szczupaka. Hol nie był trudny, ryba walczyła ale nie był to wielki okaz więc bez problemu dociągnąłem ją do brzegu i... i się szczupak spiął może metr ode mnie. Wielka szkoda bo to byłby pierwszy szczupak tego sezonu. Niestety żadna ryba już nie skusiła się tego dnia na moje przynęty.
Wędki zaczęliśmy zwijać około 14. Sumarycznie, na 5 spławików, 4 osoby wyszło około 80 płotek. Niektóre idealne na żywca, niektóre dochodzące do 30cm. Jeżeli ktoś lubi niezbyt wymagające łowiska to polecam stawy w Park w Dojlidach
Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

czwartek, 19 kwietnia 2018

Koplany 14.04.2018

 kwietnia 19, 2018     koplany, wyprawy   

Na łowisku pojawiłem się około 5 rano. W kwietniu o tej porze dnia jest już widno. Na miejscu czekał na mnie kolega który przyjechał chwilę przede mną bo jeszcze nie zdążył się rozstawić ze swoim zestawem. Zajęliśmy miejsca pomiędzy stawem pierwszym a drugim (jadąc z Białegostoku) wędki zarzucając do tego drugiego.

Moje stanowisko
Na mapce powyżej gwiazdką zaznaczyłem miejsce w którym się rozłożyłem. Czerwona kreska to kierunek rzutów gruntówki, niebieska kreska to kierunek rzutów wędki spławikowej. Próby złapania pierwszej ryby zaczęły się pomiędzy 5:30 a 6. Chwilę zajęło mi przeniesienie całego sprzętu z auta, rozłożenie wędek i przygotowanie zanęty.
Skoro o aucie mowa - uważajcie na wyrwy i nie podjeżdżajcie zbyt blisko wody. Po deszczu droga z szosy nad wodę jest strasznie grząska i już niejedno auto się tam zakopało. Sam zaparkowałem przy kiosku, tuż przy zjeździe z szosy.
Pierwsze brania zaczęły się zaraz po 6. Tego dnia postanowiłem bardziej pobawić się spławikiem niż gruntówką. Wcześniejsze wyprawy na to łowisko nauczyły mnie, że łapanie na spławik przynosi częstsze brania niestety mniejszych ryb. Gruntówka natomiast przysparza brań dużo rzadziej ale za to większych okazów. Mój kompan zdecydował się spróbować swoich sił polując na karpie dwiema gruntówkami.
 
Pierwsza ryba tego dnia


Nie musiał długo czekać. Około 6:30 usłyszeliśmy zdecydowany pisk jego sygnalizatora. Bez problemu jemu udało się doholować do brzegu, a mi podebrać, niemal kilogramowego karpia. Ryba, tak jak każda tego dnia, oczywiście wróciła do wody.

Nowość na Koplanach

Chwile później u mnie zaczęły się brania. Jako pierwszą z wody wyciągnąłem rybę nieznanego nam gatunku. Niezbyt długo konsultacja z googlem uświadomiła nam, że mamy do czynienia z boleniem. Niewielka sztuka ale bardzo satysfakcjonująca, bo pierwsza z tego gatunku w mojej karierze. Na haczyku miałem wtedy białego robaka. Dzięki tej przynęcie udało się złapać jeszcze małego leszcza, płotkę i ukleję. Na gruncie próbowałem na pellet o zapachu krylu oraz wcześniej na kukurydzę. Nie uświadczyłem brań na tą wędkę ale tak jak wspomniałem, tego dnia nie ona była moim głównym narzędziem.

Biały robak zachęcił do brań
 
Po około dwóch godzinach wyciągania ryb na białego robaka przerzuciłem się na czerwonego. Płotki ciągały przynętę jak szalone. Branie za braniem. Czasem delikatne skubnięcie, nieraz kompletne zanurzenie spławika. Częstotliwość ataków ryb na mój haczyk była tak duża, że do 10 prawie nie siedziałem. Potem słońce zaczęło smalić a wraz z nim ustały brania. Ani zmiana przynęty, ani zmiana gruntu, ani rzuty w innym kierunku mojej miejscówki nie przyniosły pożądanego efektu. Jeszcze przed wzmożoną aktywnością słońca koledze udało się złowić drugiego większego karpia. Ważył około kilograma i tak jak poprzednio wyciągnięcie go z wody nie stworzyło nam problemu.

Największa ryba tego dnia

Mniej więcej o 13 zwinąłem cały swój sprzęt i wróciłem do Białegostoku. Bilans złapanych ryb to kilka leszczyków, około 10 płotek, mały boleń i 3 karpie(kolega jednego wyciągnął po moim wyjeździe). Jak na pierwszą tegoroczną wyprawę jestem zadowolony. Na pewno jeszcze wrócę na Koplany, może następnym razem i ja zapoluję na karpie.
Poniżej krótkie filmowe podsumowanie wyprawy



Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+

środa, 4 kwietnia 2018

Łamaniec na szczupaka

 kwietnia 04, 2018     aliexpress, spinning, szczupak, wobler, zakupy   

Maj coraz bliżej więc trzeba szykować się na spinningowe wyprawy. W tym roku swoich sił mam zamiar spróbować jak zwykle na Koplanach - w 2017 mi się poszczęściło, na Siemianówce i może na Repczycach. Dodatkowo kilka krótszych wypraw na rzekę Supraśl, może na zalew w Dojlidach skoro można tam łapać na zwykłym pozwoleniu PZW. Jak co roku liczę na okaz życia, ma mi w tym pomóc ostatni zakup.
 
Najładniejszy wobler jakiego miałem w życiu

Przynęta kupiona na AliExpress. Tutaj link. Koszt to niecałe 7zł, czas oczekiwanie w moim przypadku to około miesiąca. Produkt wydaje sie być solidny, dobrze wykonany. Nigdzie nie widać przebarwień lub odpryskującego lakieru. Dwie, potrójne kotwiczki są bardzo ostre i sprawiają wrażenie na prawdę mocnych. Wobler waży równe 20 gram
 

20 gram sztucznej ryby
 
Mała rybka składa się z 6 segmentów. Największe to oczywiście głowa i ogon. Cztery środkowe mają zbliżoną szerokość co, mam nadzieję, spowoduje pracę przynęty atrakcyjna dla dużych drapieżników. Segmenty połączone są pomiędzy sobą taśmą. To moja największa obawa. Nie wiadomo jak wytrzymała jest ta taśma i jak zachowa się po kontakcie z wodą. Nie zamierzam otwierać woblera, ale liczę na to, że łączenie idzie przez całą długość przynęty, a nie tylko jest pomiędzy sekcjami.


Taśmowe łączenie sekcji

Z testami bojowymi czekam do maja kiedy będę mógł spokojnie łapać szczupaki. Póki co udało się zrobić test wannowy zamieszczony ponieżej. Przynęta w rękach solidna, dobrej jakości, bardzo dobrze wykonana. Mówi się, że im ładniejsza przynęta, tym łatwiej złapać człowieka niż rybę ale w tym wypadku czuję łowny sezon.


Więcej...
  • Udostępnij:  
  •  Facebook
  •  Twitter
  •  Google+
Nowsze posty Starsze posty

Szukaj

Najnowsze posty

Tagi

wyprawy (8) zakupy (8) aliexpress (6) atlas ryb (6) koplany (4) opis (4) spinning (4) szczupak (4) karaś (3) karp (3) leszcz (3) okoń (3) płoć (3) wokół ryb (3) łowiska (3) Lesanka (2) Repczyce (2) amur (2) porady (2) savage gear (2) Biedronka (1) Jasionówka (1) białystok (1) cannibal (1) kosa (1) krąp (1) marczuk (1) meredith (1) park dojlidy (1) recenzja (1) rybki z nadawki (1) rzeka (1) wobler (1) Żółtki (1)

Blog Archive

  • cze 2023 (1)
  • maj 2020 (1)
  • lis 2019 (1)
  • lip 2019 (1)
  • kwi 2019 (2)
  • mar 2019 (1)
  • lut 2019 (3)
  • sty 2019 (5)
  • lis 2018 (4)
  • sie 2018 (1)
  • lip 2018 (1)
  • cze 2018 (3)
  • maj 2018 (3)
  • kwi 2018 (2)
  • mar 2018 (3)

Zgłoś nadużycie

Copyright © Wędkarskie Podlasie | Powered by Blogger